Joanna
Mam na imię Joanna, mam 21 lat i jestem jedną z tych osób, które wnoszą ciepło nawet tam, gdzie było chłodno. Często się uśmiecham – czasem cicho, dla siebie, czasem do ludzi, czasem do kota mijanego na ulicy. Mam duszę wrażliwą, trochę upartą, bardzo autentyczną. Kocham rozmowy – te głębokie i te zupełnie głupie, które kończą się śmiechem w środku nocy.
Jestem introwertyczna z sercem ekstrawertyka – jeśli ktoś mi zaufa, dostaje ode mnie wszystko. Lubię spokojne wieczory przy świeczkach, herbatę z miodem, zapach książek i miękkie swetry. Jestem kobietą z charakterem, ale też bardzo delikatną – mam swoje granice, swój świat i ogromny szacunek do emocji.
Wychowałam się w domu pełnym mruczenia i merdania ogonem. Była Ptysia – brytyjska dama, mięciutka jak chmurka, która królowała na poduszkach. Była Rybka – łobuziara z błyskiem w oku, Maruda – zawsze z boku, ale zawsze obecna. No i Andzia – młoda, energiczna, z pazurem i charakterkiem, który każe jej rządzić całym światem, mimo że ma dopiero cztery lata. A do tego Zygmunt – norweski leśny, kot z dumą w oczach i spokojem w duszy, jakby wiedział o życiu więcej niż niejeden człowiek.
Ale nie tylko koty były moimi przyjaciółmi. Wychowywałam się z dobermanem o imieniu Polo – wiernym, mądrym i pełnym lojalności, oraz z amstaffem, którego wszyscy znają jako Gandzię – psem z duszą przytulanki, mimo groźnego wyglądu. Teraz często spędzam czas z moją przyjaciółką i jej samojedem, Amaro – najpuchatszym, najbardziej kochanym pieskiem, który najchętniej spędziłby całe życie wtulony w człowieka.
Zwierzęta nauczyły mnie cierpliwości, uważności, zaufania – i tego, że czułość nie musi być głośna. Ale nie jestem tylko „dziewczyną od kotków i piesków” – jestem też kobietą, która kocha świat, szczegóły, sztukę, zapach kawy o poranku i ludzi, którzy potrafią być prawdziwi, bez masek.